Refleksje

Codzienne życie: Cel

„Zdążam do celu… do którego powołał mnie Bóg” – Flp 3,10-14 (UBG).
Wartościowy cel przewyższa nasze możliwości i przerasta nasze obawy.

Jakie byłoby nasze życie, gdybyśmy odrzucili narzucone sobie ograniczenia? Nigdy nie zadowalajmy się życiem zbyt marnym. Dla tych, w których sercu mieszka Bóg, życie jest przygodą. Lepiej próbować i ponieść fiasko niż poniechać podejmowania prób. Ale upewnijmy się, czy nasze cele są Bożymi celami dla nas. Cel na miarę Boga zawsze będzie poza naszym zasięgiem, powyżej naszych możliwości, większy od naszych lęków. Tylko osiągnięcie takiego celu będzie dla nas sukcesem i da osobistą satysfakcję.

Nigdy nie zrealizujemy swojego potencjału bez wytyczenia sobie ambitnych celów. Nie traćmy czasu i energii na coś, co nie daje poczucia dumy z osiągnięcia czegoś wartościowego. Żadne, nawet największe osiągnięcia nie wyczerpią naszego potencjału. Jednak cele same w sobie nie zapewniają sukcesu. Wyjątkowe osiągnięcia wymagają entuzjazmu, energii i wysiłku.

Józef miał cele, które wyznaczały jego życie i wykraczały daleko poza nie. Rozumiał swoje wyjątkowe miejsce w historii, jak również swoje przeznaczenie. Przed śmiercią oświadczył: „Bóg wejrzy na was i wywiedzie was z tego kraju, a zaprowadzi do krainy, którą poprzysiągł dać w posiadanie Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi… Mojżesz zabrał z Egiptu także kości Józefa, który za życia jeszcze zobowiązał pod przysięgą synów Izraela, żeby wzięli ze sobą jego kości” – patrz Rdz 50,24-26; Wj 13,18-19 (BWP). Józef miał w sercu cel, który sięgał dalej niż jego życie. W porównaniu z tym nasze drobniutkie cele wydają się dla Boga żenująco małe.

Osiągnięcie wszystkich celów nie jest najwyższym sukcesem. Kiedy już tego dokonamy, jesteśmy bardziej smutni niż usatysfakcjonowani. Ten wątpliwy wyczyn wskazuje, iż wyznaczyliśmy sobie cel zbyt skromny, za mało ambitny, nie wykraczający poza nasze dotychczasowe osiągnięcia. Cel powinien być jak horyzont: widoczny w oddali, motywujący do wysiłku, choć nigdy nie będziemy w stanie do niego dotrzeć.

W latach młodości mój bliski przyjaciel Kenny, motywujący mnie w życiu i służbie, często mi mówił: „Allen, lepiej jest dążyć do gwiazd i dotrzeć na szczyt góry, niż wdrapywać się na słup telefoniczny i dotrzeć na wysokość kołka od płotu.” Jego niezłomne przekonanie o tej prawdzie pozwoliło mu wierzyć, iż Bóg nas błogosławi według naszych wysiłków i dalece poza nasze możliwości. Powinniśmy mieć cele godne naszego najwyższego zaangażowania, rzetelnego wysiłku, skupionej uwagi, a winny one sięgać wyżej niż to, co możemy osiągnąć bez Boga i bliźnich. Wzniosłe cele nas motywują i umożliwiają osiągać więcej.

Pawła ani nie zachwycały jego sukcesy, ani nie deprymowały niepowodzenia. Wyciągał lekcje z przeszłości, ale nie trwał w niej. Swój cel widział zawsze przed sobą. „Żeby poznać jego i moc jego zmartwychwstania oraz swój udział w jego cierpieniach, upodabniając się do jego śmierci; abym jakimkolwiek sposobem dostąpił powstania z martwych… Jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a zdążając do tego, co przede mną; Biegnę do mety, do nagrody powołania Bożego, które jest z góry w Chrystusie Jezusie” – Flp 3,10-14 (UBG). Celu na miarę Boga nie da się osiągnąć bez Boga.

Moją modlitwą dzisiaj jest, abyśmy w marzeniach mierzyli wysoko, dokładnie planowali i uczciwie się przykładali, żeby zrealizować swój potencjał.

Allen Randolph

Wszystkie rozmyślania (Codzienne życie) dostępne są w j. angielskim na stronie autora.
Tłum. Ryszard Pruszkowski

pokaż więcej

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button