Chiny szpiegują nie tylko inne narody, ale także swoich obywateli, zwłaszcza tych, którzy wierzą w coś innego niż państwo chińskie.
Wyobraź sobie, że ktoś wie, że czytasz ten artykuł. Wie, gdzie siedzisz i z kim jesteś. Wie, co ostatnio przeglądałeś w telefonie, czego ostatnio szukałeś w Internecie, kiedy ostatnio poszedłeś spotkać się z ludźmi. Twoje ruchy są obserwowane – nie tylko przez kamery na ulicy, ale także online.
To trochę tak, jak wygląda życie Ming* w Chinach. Technologia cyfrowa jest coraz częściej wykorzystywana do namierzania chrześcijan, a systemy nadzoru są wykorzystywane do śledzenia ruchów ludzi i tego, co robią w Internecie. To sprawia, że podążanie za Jezusem i dzielenie się ewangelią jest trudne – ale Ming jest zdeterminowany, aby to robić, bez względu na koszty.
Wielki Brat patrzy
Kwestia bycia szpiegowanym przez chińskie państwo trafiło na pierwsze strony gazet kilka tygodni temu, ponieważ badacz parlamentarny został aresztowany i zwolniony za kaucją pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Chin. Aresztowanie doprowadziło do konfrontacji premiera Rishiego Sunaka z chińskim premierem Li Qiangiem na szczycie G20 w Delhi w ten weekend.
Według Garetha Wallace’a, dyrektora ds. rzecznictwa i spraw publicznych w organizacji charytatywnej Open Doors UK & Ireland zajmującej się prześladowaniami religijnymi, inwigilacja, czy to innych krajów, czy własnych obywateli, jest niemal drugą naturą Komunistycznej Partii Chin (KPCh).
„Inwigilacja jest częścią życia w Chinach; kraj ten posiada 54% kamer CCTV na świecie” – mówi Gareth. „Dziewięć z dziesięciu najbardziej monitorowanych miast na świecie znajduje się w Chinach. W jednym mieście na 1000 mieszkańców przypada prawie 120 kamer – to oszałamiająca liczba”.
Wiele z tych kamer CCTV rejestruje znacznie więcej od tych, które możemy spotkać na naszych głównych ulicach. Potrafią rozpoznawać twarze, identyfikować rasę, a nawet stan psychiczny i emocjonalny.
Dodajmy do tego fakt, że obywatele Chin są stale śledzeni za pomocą własnych urządzeń mobilnych i aplikacji zarządzanych przez państwo, takich jak Covid Tracker, wprowadzony wraz z pandemią i nadal działający na telefonach.
Oznaki jakiegokolwiek niegodnego zaufania lub niepatriotycznego zachowania (takie jak duże niezarejestrowane spotkania, które można zidentyfikować za pomocą urządzeń śledzących lokalizację w telefonach) są surowo karane, a „ocena wiarygodności społecznej” danej osoby ma negatywny wpływ – może to uniemożliwić ludziom podróżowanie, otrzymywanie jakichkolwiek świadczeń państwowych lub rozważanie podjęcia pracy.
Kara, jaka grozi Mingowi za rozpowszechnianie Biblii, jest jednak znacznie gorsza. „Mógłbym zostać aresztowany, przesłuchiwany, a nawet uwięziony” – mówi. „Ale wiedziałem, że Bóg powołał mnie do dzielenia się ewangelią poprzez rozdawanie Biblii”.
Ming musiał zadać sobie wiele trudu, aby ukryć swoją działalność. Ładował Biblie do swojego samochodu w ukrytej uliczce i wysyłał wiadomość do swoich kontaktów: „Jestem w drodze do starego miejsca”. „Stare miejsce” to kod: wiedział, że telefony obywateli są monitorowane. Każde niewłaściwe słowo mogło kosztować go wolność.
Pewnego dnia jego obawy się spełniły. Ming i jego przyjaciele zostali aresztowani. Cudem został uwolniony – ale jego przyjaciele już nie. Co gorsza, nie mogli już korzystać z firmy, którą Ming i jego koledzy założyli, aby stworzyć przykrywkę dla ich przemytu.
Aresztowanie sprawiło, że Ming znalazł się na celowniku władz, które nadal są zdeterminowane, by ograniczyć jego chrześcijańską działalność. „Wiedziałem, że trudniej będzie unikać policji i będę musiał żyć jeszcze ostrożniej. Nie wolno mi już [oficjalnie] chodzić do kościoła ani nawet posiadać Biblii” – mówi. „Na początku policja przeszukiwała mój dom raz czy dwa razy w miesiącu”. Teraz przychodzą rzadziej, ale nadal regularnie przeszukują dom Minga.
Wielka cyfrowa czystka
Pod jednym względem obecna eksplozja cyfrowa powinna być dobrą wiadomością dla Minga i wielu tysięcy jemu podobnych w Chinach. Możliwe jest teraz udostępnianie Biblii i innych pomocy dydaktycznych online oraz na małych chipach pamięci. Jednak macki państwa wdzierają się również tutaj.
„Nie wolno nam oficjalnie kupować Biblii online” – mówi Moli*, partner Open Doors wspierający chiński kościół. „W zeszłym roku wprowadzono nowe przepisy, które ograniczają i monitorują religijne treści online. Zaraz po tym wiele religijnych stron internetowych i kont zostało zablokowanych lub usuniętych, a artykuły zniknęły”. Dodaje, że istnieją sposoby na obejście tego, a chrześcijanie nadal podejmują ryzyko, aby dzielić się chrześcijańskimi treściami i przesłaniami.
Firma Apple została poproszona o usunięcie e-Biblii ze swojego sklepu z aplikacjami w Chinach i zobowiązała się to zrobić.
„Prawo wymaga oficjalnego zezwolenia, które pozwala kościołom na publikowanie i udostępnianie treści religijnych” – mówi inny partner, Yangyang*. „Nasi partnerzy podzielili się informacją, że otrzymali telefony od władz ostrzegające ich z powdu treści religijnych zamieszczonych w Internecie”.
Podobnie jak wiele społeczności chrześcijańskich na całym świecie, chińskie wspólnoty były w stanie przenieść swoje życie kościelne do Internetu, dzięki aplikacjom do spotkań, takim jak Zoom. Kościoły obawiają się jednak, że spotkania te są również podsłuchiwane.
Ograniczanie kościoła
Kościoły domowe, takie jak kościół Minga, są nielegalne. Jednak nawet w zatwierdzonych przez państwo wyznaniach, takich jak Ruch Patriotyczny Trzech Ja, nabożeństwa i przywódcy kościołów są rygorystycznie monitorowani.
„Zarejestrowane kościoły mają zainstalowane kamery” – mówi Moli. „Co tydzień zarejestrowane kościoły muszą sprawdzać swoje kazania, a zmiany w ich treści są bardzo prawdopodobne. Niektóre zarejestrowane kościoły nie są w stanie w pełni głosić ewangelii”.
Kościoły domowe i małe grupy – takie jak Ming – nie mają takich kamer. Dzieje się tak dlatego, że są one nielegalne. „Aby uniknąć kłopotów, kościoły domowe dzielą się na małe grupy” – mówi Moli. „W większych grupach policja może wkroczyć, gdy otrzyma doniesienia od sąsiadów”.
Nauka zaufania
Jak sugeruje Moli, zagrożenie inwigilacją pochodzi nie tylko bezpośrednio od władz. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś, kogo znasz, doniesie na ciebie. Po aresztowaniu Ming zmagał się z tym problemem.
„Nie miałem nikogo, komu mógłbym zaufać” – mówi Ming. „Czułem się niepewnie i odizolowany. Muszę ostrożnie nawiązywać znajomości, ponieważ mogą istnieć szpiedzy udający chrześcijan. Muszę zachować czujność”.
Życie odważnych wierzących, takich jak Ming, może stać się trudniejsze, jak przyznaje partner Open Doors, Yangyang. „Zdecydowanie wkraczamy w erę większych ograniczeń i wyzwań” – mówi. Jednak boom technologiczny, który przyniósł tak silny nadzór, oferuje również nowe możliwości uniknięcia wykrycia i dotarcia z ewangelią do większej części Chin. Na szczęście przywódcy chińskich kościołów domowych i ewangeliści tacy jak Ming są kreatywni i zaradni – zawsze znajdują nowe sposoby, aby wytrwać w wierze.
Podczas gdy rozwijająca się technologia stwarza okazje do prześladowań, może być również wykorzystywana dla dobra. Niezwykle ważne jest, aby międzynarodowe firmy technologiczne uznały swoją odpowiedzialność za promowanie praw człowieka na całym świecie i podjęły środki w celu zapewnienia, że ich produkty nie są wykorzystywane do złych celów.
*Imię zmienione ze względów bezpieczeństwa. To jest poprawiona wersja historii pierwotnie stworzonej dla
Open Doors w Wielkiej Brytanii i Irlandii