Ze świata

Wietnam: Potajemne kursy dla analfabetów

WietnamZ prowadzonego przez Open Doors kursu pisania i czytania, korzystają głównie chrześcijanie z wietnamskich grup etnicznych, którzy stanowią większość chrześcijan w kraju. Prawie wszystkie zajęcia prowadzone są w tajemnicy i bierze w nich udział niewielka liczba osób, tak by nie wzbudzać podejrzeń u miejscowych oficjeli. Na takich zajęciach nauki piśmiennictwa uczą się Dinh, Thanh i Tuy. Ze względu na delikatną naturę służby tych chrześcijan, ukryliśmy ich prawdziwe imiona i szczegóły osobiste.

Piknik

Współpracownicy Open Doors są umówieni na spotkanie z nauczycielami w górach w środkowym Wietnamie. Ci ostatni, pochodzą z prowincji, która przez chrześcijan w Wietnamie jest uważana za „najtrudniejszą” do życia dla wyznawców Chrystusa. Owszem, widoczny jest tam postęp cywilizacyjny – pobudowano drogi, centra handlowe i hotele, ale tylko w centrach miast, które są dostępne dla turystów. Tereny pozamiejskie są wciąż dla gości z zagranicy niedostępne.

„Wjazd do wiosek w Górach Centralnych jest niemożliwy”, mówi Simon, pracownik misji w Wietnamie. „Oni mnie natychmiast rozpoznają jako kogoś z innego okręgu i wzbudzę podejrzliwość”.

Simon siada za kółkiem, a reszta grupy sadowi się na siedzeniach. Są w trasie od prawie trzech godzin, od czasu do czasu zatrzymując się na zwiedzanie. Simon prosi pracowników Open Doors, by w czasie wycieczki udawali turystów, a w międzyczasie czeka na sygnał od nauczycieli, z którymi są umówieni.

Około godziny 11:00, zatrzymuje auto na poboczu drogi. Mówi coś po wietnamsku do mężczyzny, którego rolą jest wypatrywanie niebezpieczeństw w czasie podróży. Mężczyzna wysiada z pojazdu, wspina się na wzgórza przy drodze i kiwa głową, że wszystko jest w porządku.

„W porządku, spotkamy się tutaj” – mówi Simon, wyłączając silnik – „już idą… przyjdzie czterech, może sześciu nauczycieli”.

Rząd Wietnamu ustanowił niedawno tzw. Dekret 92 – prawo, które ustala zasady spotkań religijnych. W ostatnim czasie rząd krajowy coraz bardziej zacieśnia kontrolę nad grupami etnicznymi, szczególnie nad tymi, które mają za sobą rewolty przeciwko państwu. Nauczyciele, na których czekają pracownicy Open Doors, należą do jednej z takich grup.

Simon i reszta podróżujących siedzą na trawie, a ich wietnamscy towarzysze podróży stoją przy drodze, gdzie nadchodzący mogą ich z łatwością dojrzeć. Kilka kroków od drogi, schowana przed wzrokiem przejeżdżających, znajduje się mała etniczna enklawa.

„Dobrze się ulokowaliśmy. Możemy udawać, że robimy piknik”, mówi Simon, otwierając puszkę z przekąską. „Właśnie zadzwonił jeden z nauczycieli. Mówi, że idzie prosto z komendy milicji. Wielu tutejszych pastorów mówi, że są śledzeni przez milicję”.

Dylemat pastora

Za chwilę nadjeżdżają na motocyklach Dinh, Thanh i Tuy. Kierują się w stronę enklawy i tam parkują. Dołączają do „piknikującej” grupy. Od tej chwili czas na spotkanie jest ograniczony, więc rozmowa zaczyna się bez zbędnych słów. Jeden z pracowników Open Doors pyta nauczycieli jak się mają i pierwszy odpowiada Dinh.

„Jakimś cudem milicji udaje się namierzyć i podsłuchać każdą moją rozmowę przez komórkę” – mówi 50–letni Dinh. „Raz złapali mnie we wsi i przywieźli na komendę… Wódz wioski wraz z przedstawicielem milicji, zażądali bym usunął ze swego domu krzyż i kazalnicę. Zagrozili, że wrócą ze spycharką i rozwalą mój dom”. Dinh kontynuuje: „Powiedziałem im, że ufam Bogu i to od Niego zależy, czy zabierze mi życie czy nie. Ale jeśli pozwoli mi przeżyć, wciąż będę prowadził wspólnotę. Dziś rano przyjechali sprawdzić, czy zastosowałem się do ich żądania. Chcieli powstrzymać spotkania chrześcijańskie w moim domu, a teraz chcą bym znalazł inne miejsce na kościół”.

Kongregacja prowadzona przez Dinha liczy ponad pięciuset członków. Jest mało prawdopodobne, by pastor zdobył pozwolenie na prowadzenie kościoła w swym domu. Jeżeli zdecyduje się na kontynuowanie spotkań, ryzykuje swą wolność i bezpieczeństwo, bowiem na ścianie jego domu zawisła tabliczka z napisem: Budynek używany nielegalnie”.

„Piknikowe” rozmowy o nauce czytania i pisania

Kiedy nie usługuje swej kongregacji, Dinh podróżuje od wioski do wioski i nadzoruje 20 grup uczących się pisać i czytać. Robi to od 2007 r., kiedy sam rozpoczął pracę jako nauczyciel piśmiennictwa. „Zakładam od 15 do 20 grup rocznie. Trudno jest docierać do wiosek, szczególnie że sytuacja pogarsza się od dwóch lat. Z tego też powodu inni nauczyciele nie mogą się z wami spotkać. Jest ciężko”.

Na „piknik” przyszli też byli uczniowie Dinha, czym ryzykują przesłuchanie i więzienie. Taka kara grozi za spotkania z osobami z zagranicy.

„Po pierwsze chciałbym podziękować wam za kursy pisania i czytania”, mówi Thanh, 53–letni diakon i wierzący z enklawy. W Wietnamie, 80% członków grup etnicznych jest analfabetami. „Moi współplemieńcy byli analfabetami przez wiele lat; nasz język nie istnieje. Teraz możemy pisać i czytać. Niestety pastor Dinh musiał zaniechać kursów ze względów bezpieczeństwa”.

„Kiedy skończyłem kurs piśmiennictwa, sam zacząłem nauczać,” kontynuuje Thanh. „Założyłem trzy lata temu dwie grupy – jedną dla dorosłych, drugą dla młodzieży. Dziękujemy Bogu za wsparcie, dziękujemy wam z całego serca. Teraz modlimy się o przetłumaczenie Biblii na nasz język”.

W trakcie naszej rozmowy, drogą przejeżdża motocykl. Grupa milknie na chwilę, a Dinh szeptem informuje nas, że człowiek na motocyklu to oficer milicji.

Thanh delikatnie szturcha siedzącego po lewej stronie Tuya, byłego ucznia Dinha, który sam jest teraz nauczycielem. „Dziękuję, że przybyliście na spotkanie z nami”, mówi Tuy, który w tym roku skończy 60 lat.

„Uczę pisania i czytania od trzech lat. Mam w grupie więcej dziewcząt niż chłopców. Widzę, że jak tylko nauczą się czytać, nie mogą się doczekać, by przeczytać Biblię”.

W 1975 r. gdy nadszedł komunizm, a pastorzy i misjonarze ewakuowali się z kraju, Tuy gromadził wierzących w swoim domu w każdą niedzielę. Na początku jest ich tylko 30, ale wkrótce rozrastają się do 600 osób. Widząc to, urzędnicy wioski natychmiast wysyłają Tuya do obozu pracy, z którego wraca z poważną infekcją na lewej łydce. „Kiedy zrobiła mi się rana, strażnicy, tak po prostu, odesłali mnie do domu”, mówi Tuy.

Obok nas przejeżdża kolejny motocykl. Simon patrzy na nas podenerwowany; to znak, że czas na modlitwę i zakończenie „pikniku”.

Open Doors apeluje o wspólną modlitwę!

O zmianę sytuacji, w jakiej znajduje się pastor Dinh, ponieważ lokalni urzędnicy wywierają na nim presję, by zaprzestał spotkań chrześcijan w swym domu. Próbują zmusić go do przeprowadzki do innej wsi.

O pomyślność misji Open Doors w Wietnamie. Aby program Open Dors pomagania chrześcijanom wychodzenia z analfabetyzmu osiągnął cel, czyli o przeszkolenie przynajmniej 2 tys. wierzących z grup etnicznych. Do wielu grup przyjmowani są również niewierzący, którzy chcą nauczyć się czytać i pisać.

O to, by zajęcia prowadzone przez Thanha i Tuya przebiegały bez zakłóceń.

Aby Bóg uleczył dolną część nogi Tuya, która nie goi się od 1996 r., czyli od momentu, gdy została zainfekowana.

Źródło Open Doors
Tłumacz Anna Szymczyk

pokaż więcej

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button