Media społecznościowe obiecują równość i różnorodność, ale nie dla chrześcijan
Wiele mówi się o „kulturze unieważniania” z lękiem o to, że każdy jest w niebezpieczeństwie bycia „unieważnionym”, jeśli powie coś, co kogoś obrazi. Jednak to lęk źle umiejscowiony, ponieważ sytuacja jest znacznie gorsza. Gdyby przynajmniej wszyscy byli w niebezpieczeństwie „unieważnienia”, miałoby to pozory sprawiedliwości, tymczasem rzeczywistość jest taka, że giganci mediów społecznościowych nie działają w oparciu o równość i różnorodność. Mówiąc słowami George’a Orwella z Folwarku zwierzęcego, „niektóre świnie są bardziej równe od innych”.
Wyraźnie się o tym przekonałem w minionym tygodniu, gdy szkocka minister finansów, Kate Forbes, rozmawiała z gospodarzem podcastu BBC „Political Thinking”, Nickiem Robinsonem. W trakcie rozmowy, Forbes uczyniła ważne wyznanie: „Mówiąc wprost, wierzę w osobę Jezusa Chrystusa. Wierzę, że za mnie umarł, zbawił mnie, a moim powołaniem jest służyć Mu i Go kochać oraz służyć i kochać moich bliźnich całym sercem, duszą, umysłem i z całej siły. To rzecz niezbędna dla mojego istnienia”.
„Jest kobietą, mało tego, jest chrześcijanką, daje to krwiożercom zielone światło”
Po jej wypowiedzi pojawiły się liczne komentarze i artykuły. Głos zabrał m.in. szkocki komentator polityczny, Stephen Daisley, publikujący w „The Spectator”.
W czasie rozmowy, Forbes opisała przypadki przemocy i nienawiści, jakiej doświadcza w mediach społecznościowych – jest kobietą, mało tego, jest chrześcijanką, co najwyraźniej daje krwiożercom zielone światło.
Gdy opublikowałem link do artykułu Daisley’a, przyciągnął on zarówno pochwały, jak i krytykę. Niektórzy chrześcijanie byli zachwyceni wyznaniem minister, inni, mający trudności z pogodzeniem swoich przekonań politycznych z wiarą Forbes, przyganiali jej przez skąpe pochwały lub wyrażone wprost potępienie. Niektórzy zwolennicy sekularyzacji byli zbulwersowani, że ktoś na tak wysokim stanowisku może tak otwarcie mówić o swojej wierze, inni byli bardziej tolerancyjni. Tyle dotąd na Twitterze. Lecz wtedy pojawiła się przemoc. Jeden przykład był tak fatalny, że go zgłosiłem.
W ciągu kilku sekund otrzymałem odpowiedź, przypuszczalnie z algorytmu:
Cześć,
Piszemy, by cię powiadomić, że po przejrzeniu dostępnych informacji, nie znaleźliśmy złamania naszych zasad w treści, które zgłosiłeś. Doceniamy, że powiadomiłeś nas o tym, co się stało, i zachęcamy do ponownego kontaktu w przyszłości, jeśli zobaczysz wszelkie potencjalne naruszenia.
Dzięki,
Twitter
Nie spodobała mi się taka odpowiedź, dlatego napisałem odwołanie. Dzień później dostałem dokładnie taką samą odpowiedź, tym razem prawdopodobnie od prawdziwej osoby.
Wpis, jaki zgłosiłem, był jednym z kilku w podobnym tonie: „Ta przeklęta kobieta to bigoteryjna antygejowska kupa szlamu. I do tego miernota Wee Fee. Jak do diabła ktoś taki może być wybieralnym urzędnikiem publicznym. STANOWCZY DOWÓD na podwójne standardy SNP [Szkockiej Partii Narodowej]. Pozbyć się jej. PDQ [cholernie szybko]”.
Po tym było jeszcze: „Idź sobie ty mdlący odpadzie”.
Dla tych, którzy nie są obeznani z tematem szkockich kościołów, „Wee Fee” to obraźliwy sposób odnoszenia się do kościoła, do którego należy Forbes, Wolnego Kościoła Szkocji.
Zasady Twittera dotyczące nienawistnego zachowania głoszą: „Nie można promować przemocy wobec innych, grozić lub nękać innych ludzi na podstawie rasy, przynależności etnicznej, pochodzenia narodowego, klasy, orientacji seksualnej, płci, tożsamości płciowej, przynależności religijnej, wieku, niepełnosprawności lub poważnej choroby”.
Przemoc wobec kogoś na podstawie jego religii jest wbrew zasadom Twittera. Najwyraźniej, dopóki nie jesteś chrześcijaninem. Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, co by było, gdyby podobne uwagi uczyniono pod adresem rządowego kolegi Forbes, Humzy Yousafa i jego religii. Natychmiast oznaczono by je jako islamofobiczne i usunięto. Nie wzywam, by taką przemoc zatwierdzono. Wzywam do konsekwencji, równości i różnorodności.
„mężczyzna nie może stać się kobietą”
Media społecznościowe jak Twitter, Facebook, Instagram i Tik Tok pozwalają na najbardziej nienawistne filmy wymierzone przeciwko Żydom, ale zakazują wypowiadania się tym, którzy twierdzą, że mężczyzna nie może stać się kobietą!
Problemem tutaj jest problem wykroczenia. Co jest wykroczeniem i kto to ustala? Giganci mediów społecznościowych połączyli swoją władzę z polityką tożsamości i filozofią postmodernistycznego, „progresywnego”, amerykańskiego środowiska akademickiego, by narzucać reszcie świata swoje wartości i poglądy. Unieważnią tych, którzy nie podzielają ich poglądów, przy jednoczesnym pozwalaniu, a nawet promowaniu przekonań, które dla wielu ludzi są obraźliwe.
Kościół chrześcijański znalazł się w kłopotliwym położeniu, gdy Ewangelia o Jezusie Chrystusie jest dla wielu obraźliwa. Dla niektórych możemy być wonią życia, dla innych jesteśmy odorem śmierci (2 List do Koryntian 2:16). Czasem, gdy wypowiadamy się w obronie chrześcijańskich wartości, nasze społeczeństwo wyśpiewuje hymny pochwalne, innym razem obrzuca nas zniewagami. Ale nie mamy wyboru. Krzyż Chrystusa musi być głoszony, nawet, jeśli kogoś to obraża.
Pod względem nowoczesnych środków komunikacji, być może musimy odebrać lekcję i się przygotować. Przyjdzie czas, gdy ludzie nie będą mogli znieść zdrowej nauki (2 List do Tymoteusza 4:3). Teraz jest ten czas. Musimy być przygotowani, by zapłacić cenę – ale musimy też być przygotowani, by obejść zakazy i przeszkody, jakie postawiono na naszej drodze. Zbliża się czas gotowości chrześcijańskiego podziemia. Nic nie powstrzyma głoszenia Słowa Bożego! Ewangelii nie można unieważnić!
Autor: David Robertson
David Robertson pracuje jako ewangelista w kościołach w Sydney w Australii. Prowadzi blog The Wee Flea.
Źródło: Christian Today