Różne

Wielka Brytania: coraz mniej ślubów kościelnych

Według danych brytyjskiego Urzędu Statystyk Państwowych, w 2017 roku w Anglii i Walii tylko 23 procent par zdecydowało się na ślub w kościele lub w innym miejscu kultu. Jako gołe dane, ta statystyka z pewnością szokuje, ale co się za nią kryje?ślub

To zjawisko zgodne z większością trendów społecznych, dlatego można być całkiem pewnym, że jest ono wynikiem wielu czynników. Nie ma jednej przyczyny, ani nie istnieje też żadne konkretne, magiczne rozwiązanie, by ten bieg odwrócić. W rzeczywistości nie jest nawet jasne, czy wszyscy chrześcijanie koniecznie widzieliby tę zmianę jako postęp w kierunku negatywnym.

Jeden z możliwych wniosków może być taki,

że pary, które chcą wziąć ślub kościelny, o wiele bardziej są teraz skłonne robić to ze szczerego oddania głoszonym wartościom, niż z braku lepszej alternatywy. „Chrześcijaństwo kulturowe”, które w poprzednich pokoleniach popychało wiele rodzin niezainteresowanych regularnym chodzeniem do kościoła, by kontaktować się z księdzem w celu „załatwienia spraw kościelnych”, teraz niewątpliwie ustępuje. Czy jest to powód do żalu, czy do radości, to kwestia mocno dyskutowana i raczej nie będąca tematem tego artykułu. Dla obecnych celów wystarczy zauważyć, że chrześcijaństwo kulturowe zanika.

Natura i znaczenie ślubów, a także społecznej instytucji małżeństwa, w ciągu ostatnich dziesięcioleci również zmieniła się nie do poznania. W latach 70. ubiegłego wieku, normą dla par wciąż było wchodzenie w związek małżeński w stosunkowo młodym wieku, zwykle zanim pojawiły się dzieci i często przed wspólnym zamieszkaniem. Ślub był rytuałem przejścia i praktycznym ustanowieniem, a tradycje takie jak „lista prezentów ślubnych” pozwalały rodzinie i przyjaciołom pomóc nowożeńcom w skompletowaniu przedmiotów potrzebnych do wyposażenia ich pierwszego domu. Przysłowiowe tostery spełniały użyteczną funkcję.

Obecnie, ślub często postrzegany jest jako potwierdzenie wzajemnego oddania dopiero wtedy, gdy pary już od kilku lat ze sobą mieszkają, a powszechnym zjawiskiem jest rodzenie dzieci, zanim obie strony związku „poczują się gotowe” do zawarcia małżeństwa. W pewnych kręgach istnieje ogromna presja społeczna, by na ceremonię ślubną wydać dosłownie tysiące funtów, a coraz częściej oczekuje się, że kilka tygodni czy miesięcy wcześniej przyszli małżonkowie wyprawią równie kosztowny weekend panieński i kawalerski. Trudno uniknąć wniosku, że przynajmniej częściowo chodzi tu o pokazanie się i ostentacyjną konsumpcję.

Zapewne istnieje spora rozbieżność między chrześcijańskim rozumieniem małżeństwa i dominującą kulturą.

Czasem ta rozbieżność jest świadoma i ideologiczna – ostatnio wprowadzono zmiany prawne, pozwalające parom heteroseksualnym na zawieranie cywilnych związków partnerskich.

Są tacy, którzy uważają „małżeństwo” za opresyjne wobec kobiet, wykluczające wobec homoseksualistów lub w żadnym razie nie będące instytucją, w jakiej chcieliby mieć jakikolwiek udział. Może warto, by chrześcijanie rozejrzeli się we własnym środowisku, a także dookoła siebie, szukając możliwych przyczyn takiej sytuacji. Na przykład, jest dość oczywiste, że w dwudziestym wieku kościoły na poziomie instytucjonalnym odniosłyby większe korzyści, gdyby konfrontowały się z przemocą domową. Niewątpliwie kobiety, które doświadczały przemocy małżeńskiej i zdołały od niej uciec, często były przez społeczeństwo stygmatyzowane, a niektóre z nich miały poczucie, że kościół odgrywa w tym rolę.

Lecz nawet jeśli uznamy, że niektórzy mogą mieć uzasadnione powody do sprzeciwu wobec małżeństwa, i że istnieje przestrzeń do dialogu na ten temat, szczególnie pod względem zmiany reakcji kościołów na pewne problemy, wciąż mamy do czynienia z faktem, że wielu parom ślub w kościele po prostu nie odpowiada. Częściowo może to wynikać z powodów praktycznych; pary mogą woleć miejsca, w których da się zorganizować ceremonię ślubną i przyjęcie.

Inni mogą być zniechęceni z powodu błędnych przekonań, jak choćby tego, że ślub w kościele jest drogi, albo że para musi być ochrzczona (faktycznie, według Establishmentu w Anglii i pozostałości Establishmentu w Walii, każdy ma legalne prawo do zawarcia związku małżeńskiego w kościele anglikańskim, z uwzględnieniem pewnych klauzuli sumienia dla duchownych, odnoszących się do problemu rozwodu i korekty płci).

Być może jednak mitem najbardziej niebezpiecznym ze wszystkich jest ten, że małżeństwo nie ma już znaczenia.

Obecnie normą jest wspólne zamieszkanie, pozostaje jednak kwestią, że: 1) jeśli związek się rozpada, współmieszkaniec nie ma żadnych roszczeń do jakiejkolwiek części mienia, czy do utrzymania, bez względu na to, jak wiele poświęcił dla związku partnerskiego w czasie jego trwania pod kątem opieki nad dzieckiem lub pracy zawodowej; w Anglii i Walii, małżeństwo zgodne z prawem zwyczajowym jest równie mityczne, jak jednorożec; 2) nieżonaci ojcowie nie są automatycznie obciążeni odpowiedzialnością rodzicielską za swoje dzieci (może tak być z racji zarejestrowania na świadectwie urodzenia lub przez nabycie tej odpowiedzialności innym sposobem).

Decyzja, by z kimś zamieszkać i/lub mieć dziecko, to poważne przedsięwzięcie, zmieniające kierunek życia. Jej podjęcie wymaga głębokiego namysłu, a z chrześcijańskiego punktu widzenia, modlitwy. Już na początku wspólnej drogi wciąż warto podjąć świadome zobowiązanie i zapewnić sobie ochronę prawną. Może chrześcijanie powinni zainteresować się wyjaśnieniem pozytywnych stron małżeństwa, a w efekcie będziemy mieć więcej ślubów.

Dr Helen Hall, anglikańska duchowna, jest starszym wykładowcą w Nottingham Law School.

Autor: Helen Hall

Źródło: Christian Today

pokaż więcej

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button