Muzyka

Random Hero opowiada o nowej płycie „Tension”

Do zespołu Random Hero należą Aaron Watkins (wokalista), Rob „Los” McDonough (basista), Patrick Madsen (perkusista) i Micah Labrosse (gitarzysta). Od debiutu w Denver sprzed dziesięciu lat, wiele z ich singli znalazło się na listach przebojów. Grupa brała też udział w wielu festiwalach muzycznych.

23 sierpnia odbyła się premiera ich nowej płyty – „Tension„. Zespół ma nadzieję, że album przekaże jeszcze większej grupie słuchaczy wiadomość o nadziei i uzdrowieniu. W tym wywiadzie członkowie Random Hero powiedzą, dlaczego nowa płyta różni się od poprzednich, a także opowiedzą o procesie twórczym.
(…)

Random Hero

The Christian Beat: Co możecie powiedzieć nam o swoim nowym projekcie?

Aaron: Wydajemy nową płytę, „Tension”. Jesteśmy tym bardzo podekscytowani! To coś zupełnie nowego. Już od samego początku słyszeliśmy od naszej wytwórni, że powinniśmy wyjść ze swojej strefy komfortu, aby wzrastać muzycznie, duchowo i zespołowo. Pod tym względem lubimy wyzwania. Ludzie z wytwórni użyli psychologii odwrotnej – zamiast nakłaniać nas, byśmy to zrobili, mówili, że nie damy rady. Kiedy przyznali się, co chcieli osiągnąć, uznaliśmy, że to była bardzo mądra taktyka. Od razu się zmobilizowaliśmy i powiedzieliśmy sobie: „okej, działamy, damy radę”. Rozejrzeliśmy się więc i podjęliśmy współpracę z dwiema legendami – Kellenem McGregorem i Josiahem Prince’em. To doświadczenie pokazało, że możemy więcej, a oni naprawdę pomogli nam rozwinąć się artystycznie. Kiedy skończyliśmy pracę, czułem, że każdy z nas jest lepszy w tym, co robi. To było wspaniałe doświadczenie.

Patrick: Po raz pierwszy każdego dnia pracowaliśmy wspólnie, jako zespół. Wszyscy byli ze mną, kiedy nagrywałem perkusję, byliśmy z Robem, kiedy nagrywał bass, wspólnie pracowaliśmy nad wokalem i całą resztą. Po raz pierwszy naprawdę nagrywaliśmy jako zespół. Przyjechaliśmy do studia na pierwszy dzień z Kellenem McGregorem. Od razu postawił nas do pionu. Był w stu procentach gotowy. Byliśmy tacy podekscytowani, a on zapytał „to co dla mnie macie?”. Ja po prostu spojrzałem na Roba.

Aaron: Siedziałem w rogu i modliłem się, „proszę, Boże, niech oni mają coś fajnego”. A oni na to: „nie mamy nic”.

Patrick: Przed przyjściem myślałem trochę nad tekstem, Aaron też, bo wysyłał nam notatki głosowe. Jednak tak naprawdę chcieliśmy przyjść i po prostu być bezbronni wobec tego daru, który otrzymaliśmy. Aaronowi przytrafiła się świetna historia z proroctwem, które usłyszał.

Aaron: Kiedy nie jesteśmy w trasie, lubię pomagać w kościele przy uwielbieniu. Nasz pastor modlił się za mnie i za innego faceta. Podczas modlitwy ten facet powiedział, że czuje, że Duch Święty chce, by mi powiedział, że z sali tronowej w Niebie dochodzą dźwięki, które tylko my możemy usłyszeć. Jeśli posłuchamy tych dźwięków i je uchwycimy, zmienimy świat. Kiedy ktoś mówi coś takie rzeczy, nie wiedząc, co w tej chwili dzieje się w twoim życiu, to naprawdę robi wrażenie. Zadzwoniłem do chłopaków i powiedziałem im, że szykuje się coś wspaniałego. Nie wiedziałem, co to było, ale naprawdę musieliśmy zacząć słuchać, żeby wiedzieć, co napisać. Nie przyszliśmy więc z wielkimi pomysłami, ale z małymi kawałkami układanki i oczekiwaniem, co się wydarzy. Na początku chcieliśmy nagrać parę refrenów i wrócić do domu, żeby dalej pisać. Ale kiedy słuchaliśmy, pracowaliśmy i graliśmy, piosenki po prostu jakoś powstały. To było jak oglądanie malarza podczas pracy. Obserwowanie, jak pracujemy, było czymś nie z tej ziemi. Wszystko tak płynnie skleiło się w całość, aż trudno było mi w to uwierzyć. Większości ludzi napisanie płyty zajmuje prawie rok, a my tę napisaliśmy w 14 dni. To po prostu niesamowite! Codziennie chodziliśmy do Joe, szefa wytwórni, żeby pokazać mu, co nowego mamy. Był w szoku. Cały proces twórczy był niesamowity, umiejętność pracy zespołowej, ilość pomysłów…
(…)tension

TCB: Jakie wydarzenia w życiu wpłynęły na pracę nad tą płytą?

Aaron: Płyta nazywa się „Tension” [napięcie], a napięcie do uniwersalny temat. Każdy je czuje. I czasem to naprawdę obciążające uczucie, kiedy jest się w pokoju z kimś, z kim ma się problem, albo kiedy czuje się, że dzieje się coś złego. I nie jest tak, że widzi to tylko jedna osoba, wszyscy to widzą. Działy się różne rzeczy, zmiany w zarządzie, odejście z pracy pewnej osoby, umowa z RockFest Records. Było dużo napięcia i stresu, które się z tym wiązały. Nasz poprzedni gitarzysta złamał na scenie nadgarstek i miał problemy z powrotem do zdrowia. Nie mógł grać tak, jak by chciał, więc czuł duże napięcie, nie ze względu na nas, ale na samego siebie. Widać było, że z czymś się zmagał. Radość, która była w nim wcześniej, nieco się rozproszyła. Z napięciem jest tak, że jeśli stawi się mu czoła, czuje się, jak ciśnienie schodzi. Niezależnie od tego, jak wszystko się skończy, wiesz, że zrobiłeś, co mogłeś, aby rozwiązać problem. Ten rok był dla nas czasem mierzenia się z napięciem, a niekiedy życia z nim ze świadomością, że ostatecznie będzie okej. Kiedy gra się w zespole z czterema innymi facetami, zawsze zdarzy się coś, co sprawi, że będzie intensywnie. Możemy albo bić się jak bracia, albo zastanowić się, jak to przegadać i się pogodzić. Zawsze czegoś się uczymy, ale to były prawdziwe góry, niełatwe do przejścia. Mieliśmy też różne osobiste przejścia, jednak jeśli chodzi o zespół, wiele z tych czynników wpłynęło na pisanie tej płyty.

Patrick: Podczas pisania to wszystko przypominało, że życie potrafi być ekstremalne. Kiedy podczas sesji nagraniowych czuliśmy radość z tych wszystkich niesamowitych rzeczy, w domu nasze życia pod niektórymi względami nie wyglądały najlepiej. Moja żona miała przeszczep nerki, więc nagrywanie z chłopakami nie było łatwe. Dzwoniła do mnie, bojąc się śmierci, leków, do których nie przywykła, nie wiedziała, jak miała się czuć. Chciała rozmawiać, a to naprawdę było trudne. Próbuję nie przychodzić z tym wszystkim do studia, ale nie możesz o tym tak po prostu zapomnieć, bo to przecież twoja żona. Jednak kiedy wchodzi się do studia ze złym nastawieniem, z sesji nic nie wyniknie. Zawsze więc próbujemy pamiętać, że niewiele możemy zrobić z tym, co dzieje się w domu. To okropne uczucie, ale jesteśmy tu, bo mamy misję i pracujemy dla naszych rodzin. To pomogło mi przetrwać. Miałem wsparcie w moich braciach, a oni mogli szukać oparcia we mnie, bo każdy z nas przez coś przechodził. Jednak zapomina się o tym i dlatego właśnie ta płyta nazywa się „Tension”.

Aaron: Chcieliśmy być tak uczciwi, jak tylko się dało. Moglibyśmy pisać o tym, jak pięknie świeci słońce, ale mówiąc szczerze, życie nie zawsze jest pełne słońca. Czasami może być naprawdę ciemne. Zastanawialiśmy się nad wieloma tytułami, ale „Tension” po prostu ma sens. Pamiętam, że nawet gdy pisaliśmy piosenkę, rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Czuło się, że napięcie jest nie w nas, a w całej tej sytuacji. Pomyśleliśmy, że naprawdę musimy rozwinąć temat. Tak też zrobiliśmy.
(…)

Autor: Herb Longs

Źródło: The Christian Beat

pokaż więcej

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button