Różne

„Jeśli teraz uciszają nas, następni będą pastorzy”: dyskusja wokół terapii konwersyjnej

Mike Davidson jest założycielem Core Issues Trust, organizacji chrześcijańskiej wspierającej mężczyzn i kobiety, którzy szukają pomocy w problemie niechcianego pociągu do tej samej płci.

W czasie, gdy brytyjski rząd rozważa wprowadzenie zakazu tzw. terapii konwersyjnej dla homoseksualistów, Mike Davidson spotkał się z „Christian Today”, by porozmawiać na temat tego, czym jest ta terapia, a czym nie jest, i dlaczego obawia się, że jej zakaz doprowadzi tylko do „uciszenia” kościelnych kazalnic.

CT: Termin określający ten rodzaj terapii to „terapia konwersyjna” lub „terapia leczenia gejów”. Czy to właściwe określenia?

Mike Davidson: Nie, nie znam nikogo, kto się nimi posługuje, poza aktywistami gejowskimi i zdezorientowanymi politykami. „Terapia konwersyjna gejów” to termin pejoratywny i stanowczo wybieg polityczny, pojęcie, jakim nikt z nas pracujących na tym polu nigdy by się nie posłużył. Przekazuje wszystkie złe konotacje i jest definiowane przy pomocy takich wyobrażeń, jak leczenie elektrowstrząsami, lobotomia płatów czołowych, przymusowa kastracja i gwałt „korygujący”. Żadna organizacja pomocowa, o której byśmy wiedzieli, nie praktykuje żadnej z tych metod. Termin stworzył dr Douglas Haldeman, działacz Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego. Nie jest to termin neutralny ani naukowy.

CT: Czy masz wrażenie, że terapia, która ma pomóc ludziom z niechcianym pociągiem płciowym, jest celowo dyskredytowana?

M. D.: Tak, i myślę, że opiera się to na przekonaniu, że człowiek „rodzi się gejem”, w związku z czym to stan naturalny i niezmienny. Dlatego każda próba pomocy ludziom, którzy chcą przepracować te problemy, jest skreślana jako „leczenie gejów”, a jeden z często przedstawianych argumentów jest taki, że „nie ma żadnej choroby, dlatego nie ma potrzeby leczenia”.

Jednak ludzie korzystają z pomocy psychologicznej w czasie żałoby, korzystają z pomocy, gdy relacje rozpadają się w wyniku rozwodu. I nie chodzi o to, że są chorzy; po prostu szukają wsparcia, potrzebują znaleźć odpowiedzi i zmienić wpływ tej sytuacji na swoje życie.

Nasze wsparcie streszcza akronim SAFE-T: Sexual Attraction Fluidity Exploration in Therapy (Badanie płynności pociągu seksualnego w terapii). Badamy płynność seksualną i robimy to w kontekście terapeutycznym lub doradczym. Nie jest to żaden „egzotyczny” rodzaj terapii. To standardowa praktyka pomocy psychologicznej, wykorzystywana w celu skupienia się na problemach, z jakimi ludzie do nas przychodzą. Nie chodzi tu o zmuszanie do czegoś, ani o osiągnięcie z góry określonego celu. Jej sednem jest badanie płynności seksualnej. Jednym z rezultatów może być zmniejszenie lub zmiana uczuć i zachowań. Ludzie szukają sposobów poradzenia sobie ze sprawami, które im przeszkadzają.

CT: Rząd podobno planuje wprowadzenie „całkowitego zakazu” terapii homoseksualistów. W razie takiego zakazu, na jakiej pozycji znalazłaby się organizacja taka jak wasza?

M. D.: Sądzę, że ludzie muszą udowodnić, że prowadzimy leczenie gejów lub terapię konwersyjną. Nie jest to coś, czym się zajmujemy. Opozycja niesłusznie twierdzi, czym się zajmujemy, po czym mówi, żebyśmy przestali to robić.

Pytam jednak: dlaczego nie wprowadzamy regulacji? Dlaczego zakaz? Z pewnością wszyscy powinniśmy być przeciwko kiepskim terapiom lub złemu doradztwu. Jeśli coś nie dzieje się zgodnie z praktyką etyczną, wszyscy powinniśmy stanąć po tej samej stronie.

Zawsze będą różnice ideologiczne, lecz jeśli podejdziemy do sprawy naukowo, powinniśmy złożyć swoje własne ideologie (ponieważ wszyscy je mamy) u stóp metody naukowej. Zwykłe powiedzenie, że organizacje zdrowia psychicznego rządzą i już wydały postanowienie w temacie, niekoniecznie odzwierciedla czystą naukę. Odzwierciedla decyzje i stanowiska ideologiczne instytucji zdrowia psychicznego. Żyjemy w świecie konkurencyjnych ideologii; odpowiedzialna praktyka oznacza, że różne punkty widzenia powinniśmy poddać faktowi naukowemu.

Trzeba się przyjrzeć, co mówią dane, i w którym miejscu mamy różne punkty widzenia, trzeba to ustalić. Przedmiotem mojego sprzeciwu jest dyskryminacja punktu widzenia, jakiej obecnie doświadczamy. W tej chwili, jeden punkt widzenia gromadzi naukowców, płaci za badania, recenzuje badania, publikuje badania i je krytykuje. Nie zostawia to wiele miejsca na krytyczny dialog!

CT: W jakim miejscu wspomniany zakaz pozostawiłby ludzi z niechcianym pociągiem do tej samej płci? Przypuszczalnie byłoby im bardzo trudno znaleźć jakikolwiek rodzaj profesjonalnej pomocy. A specjaliści czy nawet pastorzy mogą za bardzo się bać, by zaproponować pomoc.

M. D.: Gdyby spojrzeć na prawodawstwo niemieckie lub maltańskie, albo zaproponowane w Republice Irlandii, mowa tu o karach więzienia i wielu tysiącach euro grzywien. Dlatego owszem, celem takich regulacji jest wywołanie lęku i delegalizacja tego typu terapii.

Czy naprawdę chcemy powiedzieć, że mężczyźnie, który jest żonaty i stwierdzi, że pociąga go ta sama płeć, ale chce uratować małżeństwo i ochronić swoje dzieci, nie będzie wolno udzielić pomocy? A co z tymi, którzy nam mówią, że ich uczucia do tej samej płci pojawiły się po tym, gdy wykorzystano ich seksualnie, i chcą, żeby im pomóc się z tym uporać? Czy szczerze mówimy, że nie mogą otrzymać takiej pomocy? Bo jeśli tak, to nieludzkie. Zakaz sponiewiera tożsamość mniejszości.

CT: Czy sądzisz, że orędownicy LGBT czują się zagrożeni przez terapię konwersyjną?

M. D.: Myślę, że niektórzy owszem, z powodu upartego poglądu, że „rodzimy się gejami”. Nasze społeczeństwo generalnie bezkrytycznie przyjęło to przekonanie. Jednak badanie zacytowane w zeszłym roku przez BBC (Gana et al 2019) wskazało, że pociąg do tej samej płci w bardzo nikłym stopniu zależy od czynników genetycznych, a bardziej od czynników środowiskowych. Jest to zgodne z oświadczeniem Royal College of Psychiatrists z 2014 roku na temat orientacji seksualnej, które głosi, że właściwym czynnikiem jest doświadczenie poporodowe. Innymi słowy, autorzy oświadczenia również są przekonani, że niektórzy ludzie zmieniają się w ciągu życia, co zasadniczo uznaje płynność seksualną.

Sądzę jednak, że społeczność LGBT zbyt wiele zainwestowała w pogląd, że rodzimy się gejami, dlatego gdy ktoś przychodzi i to podważa, i wyraża pragnienie porzucenia niechcianego pociągu seksualnego, czują się zagrożeni. A wcale nie muszą, ponieważ ich społeczność obecnie ma u nas pełne prawa do zawierania małżeństw, adoptowania dzieci, do zmiany płci w dowolnie wybranym kierunku.

Co interesujące, jedynym kierunkiem, w jakim komuś nie wolno pójść, jest bycie heteroseksualnym i ex-gejem czy ex-trans. To w jakimś sensie zabronione. Lecz właśnie dlatego wykonujemy naszą pracę, ponieważ uważamy, że to głęboko niesprawiedliwe, niekonsekwentne i szczerze nielogiczne.

CT: Rząd wcześniej powiedział, że rozważając zakaz, „nie próbuje przeszkodzić ludziom z kręgu LBGT w szukaniu wsparcia duchowego u swoich liderów religijnych lub innych w procesie badania swojej orientacji seksualnej”. Gdyby w Wielkiej Brytanii doszło do wprowadzenia zakazu, w jakim położeniu znaleźliby się pastorzy lub liderzy religijni, jeśli chodzi o poruszanie tego problemu z kazalnicy lub w prywatnych rozmowach z osobami, które zwracają się do nich o poradę?

M. D.: Szczerze mówiąc, jeśli teraz uciszą nas, następni będą pastorzy. Jeśli psycholodzy i terapeuci otrzymają zakaz wykonywania swojej pracy, bardzo wątpię, czy kościoła to ominie. Myślę, że jeśli będziemy milczeć w kwestii zaproponowanego zakazu, bardzo niewielu będzie skłonnych czy zdolnych do nauczania pod kątem ortodoksyjnej seksualności i etyki, zgodnie z rozumieniem Biblii. Właśnie w tym kierunku sytuacja zmierza i niestety wielu nie widzi, że to pierwszy krok cichego ruchu, jaki powoli, lecz stanowczo podważa judeochrześcijańskie fundamenty naszego społeczeństwa.

Faktycznie, ponad 50 procent ludzi, którzy do nas przychodzą, nie wyznaje naszej wiary, albo pochodzi ze środowisk nie praktykujących żadnej religii. Co w takim razie z tymi, którzy po prostu nie chcą dalej iść w tym kierunku? Do kogo pójdą? Dlaczego mamy im dyktować, co mogą, a czego nie mogą? Wszystko sprowadza się do faktu, że dorośli muszą mieć swobodę pójścia w kierunku, jaki im odpowiada, a nie być zmuszani do bycia gejem. Jeśli ktoś zastanawia się nad porzuceniem tożsamości LGBT, obawiam się, że te kręgi mają w sobie coś z sekty; nie możesz odejść. Jeśli to zrobisz, będziesz za to prześladowany! Gdy jesteś gejem, jesteś nim na zawsze. Można to nazwać kulturą „musisz pozostać gejem”. Nie sądzę, że to zdrowe podejście.

CT: Kościelni liderzy raczej niechętnie wypowiadają się na ten temat lub aktywnie wspierają zakaz, jak Kościół Anglii. Głośne mówienie o tej kwestii zdaje się przypadać grupom takim jak twoja, czy Christian Concern. Jak sądzisz, dlaczego tak jest?

M. D.: Sądzę, że wielu pastorów nie chce się wychylać, a przy tym brakuje im szczegółowego zrozumienia problemu. Zakładają, że to problem bardzo niszowy, lecz nie zdają sobie sprawy z tego, że to pierwszy krok ku uciszeniu ich kazalnic.

Kościół Anglii może zyskiwać na popularności, lecz jednocześnie otwiera swój ołtarz na islam i instaluje zjeżdżalnie w katedrach, które mają być miejscami uświęconymi. Idzie zatem w nowym kierunku i powiedziałbym, że to już nie ten Kościół Anglii, jaki znaliśmy i kochaliśmy. Mógłbym nawet twierdzić, że nie reprezentuje już społeczności wiary chrześcijańskiej w tym kraju.

Nasze stanowisko jest niepopularne, ponieważ zabieramy głos w sprawie, ale robimy to dlatego, że milczenie na ten temat to zrzekanie się prawa, by kiedykolwiek zabrać głos. Jeśli teraz nie będziemy mówić, obawiam się, że już nigdy tego nie zrobimy lub zrzekniemy się prawa, by to zrobić. Wolę być po stronie tych, którzy teraz zabierają głos i ostrzegają przed tym niebezpieczeństwem.

Myślę, że znacznie więcej ludzi martwi ten problem, niż tylko nas, czy Christian Concern, lecz po prostu ogromnie trudno jest się wychylić i nie zostać ustrzelonym, w tym cała trudność. Niestety, nie funkcjonujemy w wolnym społeczeństwie.

CT: W pewnym stopniu jesteście też uciszani na mediach społecznościowych, ponieważ Instagram i Facebook postanowiły zakazać publikowania przez waszą organizację treści, które rzekomo promują terapię konwersyjną. Jak do tego podchodzisz?

M. D.: Uważam, że to niewłaściwe, że dostawcy tych mediów mają pewien rodzaj arbitralnej kontroli nad naszym materiałem. Moja rola administratora została jednostronnie usunięta w reakcji na skargi członków społeczności LGBT. Byliśmy tam przez wiele lat! Spodziewałbym się, że w razie problemów ze stosowaniem się do zasad, właściwa obsługa klienta przekazałaby nam wiadomość „macie tyle i tyle tygodni, by się dostosować, a jeśli się nie podporządkujecie, zrobimy to i to”.

W ten sposób potraktowali nas Mailchimp, PayPal i Facebook. I w każdym przypadku ich działanie było natychmiastowe i jednostronne w reakcji na skargi. Tak jak wtedy, gdy zakazano publikacji Voices of the Silenced. Nie było problemu, aż poskarżyła się pewna organizacja. To nie w porządku.

Sądzę też, że ta cenzura sygnalizuje totalitarną naturę lewicowego ruchu LGBT. To faktycznie kolejny wymiar obecnego ruchu „kultury unieważniania” (ang. „cancel culture”), a zmierza w tym samym kierunku, co tłum „przebudzonych” (ang. „woke”). Dlatego uważam, że ludzi powinno to bardzo zaniepokoić. W tej chwili może się wydawać, że terapia konwersyjna jest istotna tylko dla niewielkiej grupy w kraju. W rzeczywistości jednak ma ogromne znaczenie, ponieważ jeśli zostanie zakazana, lewica tylko posunie się dalej i już nic jej nie zatrzyma. Faktycznie widzimy rozkwit kulturowego marksizmu. To rewolucja marksistowska tuż na naszych oczach, lecz nierozpoznana przez Kościół, który próbuje się zmieszać, załagodzić i dostosować – ku własnej szkodzie. To samo stało się w przypadku rozwodu i aborcji.

CT: Staliście się też celem National Secular Society, które chce usunąć wasz status organizacji dobroczynnej.

M. D.: Ciekawe, że NSS nie miało nic do powiedzenia, gdy w kraju znoszono nielegalność homoseksualizmu. Teraz nagle NSS zdaje się wykorzystywać koniunkturę i wzywa do usunięcia naszego statusu organizacji dobroczynnej. Żartują? Czy im się wydaje, że tylko świeccy humaniści mogą mieć w Brytanii coś do powiedzenia? Każdy z nas powinien się tym zaniepokoić.

CT: Żaden z tych problemów nie zahamował waszej pracy. Ostatnio rozpoczęliście nowy projekt, X-Outloud, w którym byli homoseksualiści opowiadają swoje historie. Czy spotkaliście się z pozytywnymi reakcjami?

M. D.: Rzeczywiście, mamy naprawdę pozytywne reakcje, a dużą nagrodą jest dla nas widzieć, jak wielu młodych z Wielkiej Brytanii, z całej Europy i z Ameryki Północnej chce wstać i zabrać głos. Ci ludzie są faktycznie zmęczeni zmuszaniem ich do podążania w kierunku, w jakim nie chcą iść, albo słuchaniem, że są nieautentyczni, nieszczerzy lub omamieni. Mają do opowiedzenia pozytywną historię i sądzę, że to niezwykłe, gdy ktoś chce się podzielić swoim świadectwem na tym obszarze. Są odważni! Jesteśmy wdzięczni wszystkim młodym ludziom, którzy to robią; to naprawdę bardzo zachęcające.

Autor: zespół Christian Today

Źródło: Christian Today

pokaż więcej

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button