Muzyka

Ginny Owens – Love Be The Loudest

Ginny Owens – Love Be The LoudestGinny Owens, a właściwie Virginia Leigh „Ginny” Owens, urodziła się i wychowała w mieście Jackson w Mississipi. Ukończyła Uniwersytet w Belmont jako magister edukacji muzycznej. Jest niewidoma od trzeciego roku życia, co utrudniało jej znalezienie pracy w szkołach. Jej pasją jest pisanie piosenek. Dlatego z wahaniem, ale jednocześnie z ochotą, przyjęła propozycję zamiany ulubionego hobby na karierę pełnoetatową. Jej pierwsza płyta została zauważona na targach muzycznych w Nashville, zaś kolejne projekty muzyczne zyskały uznanie krytyki, stacji radiowych co przerodziło się w sukces komercyjny i liczne nagrody (m.in. Dove Award dla artysty roku 2000).

Jej liryczne, pełne osobistych przemyśleń teksty, wzbogacone o ciekawe aranżacje, zostały docenione również przez takie znakomitości jak Sarah McLachlan czy Jeremy Camp. Wydany na singlu w 2008 roku utwór „I’m Letting Go”, był najchętniej odtwarzaną piosenką w chrześcijańskich stacjach radiowych wg magazynu R&R.

Ginny wydała 9 albumów studyjnych, z których najnowszy, „Love Be The Loudest”, ukazał się w 2016 roku.

„Wielu ludzi myśli, że największym wyzwaniem mojego życia jest fakt, że jestem niewidoma. Ale to nie jest prawda. Moim największym wyzwaniem jest walka z krytycznymi głosami w mojej głowie, które odwracają moją uwagę od tego co najważniejsze. To odgłosy wątpliwości, próbujące wzniecić poczucie zagubienia, mówiące: Czy masz coś wartościowego do zaoferowania ludziom?” – wyznaje Ginny. „Ta wszechogarniająca jałowość naszej kultury, bezmyślna paplanina, zachęcająca mnie, aby uwierzyć, że każdy głos, dopóki jest donośny, jest OK. Każda piosenka na tym albumie jest zaproszeniem do mojego serca. I do serca słuchacza. By pozwolić, aby doskonały głos Bożej miłości i prawdy dominował w naszych sercach i zagłuszał inne głosy, inspirował nas do działania” – konkluduje. To kolejny album artystki, pełen liryzmu i akustycznych pasaży. Jest potwierdzeniem zachęty jaką Ginny otrzymała od Boga – aby być odważną i podążać nową ścieżką.

Album rozpoczyna się kojącym wielogłosem “God is Love”. Dyskretna linia melodyczna i tekst zapadający głęboko w serce. Miękko opadam w fotel, zamykam oczy i powoli ogarnia mnie błogość. A przecież to dopiero początek płyty. Kolejny utwór, „Coming Alive” jest swoistą retrospekcją życia artystki, szczególnie ostatniego roku – czasu budzenia się do nowych rzeczy… nowej podróży. „Było miło usłyszeć szept Boga: Ginny, nadchodzą zmiany w Twoim życiu… nowy, ekscytujący rozdział”. To utwór o patrzeniu w przyszłość, po uwolnieniu z ciemności i beznadziei.

No i nadchodzi! Opus magnum tej płyty. „Loudest Voice”.

Od samego początku porywa mnie ten rollercoster, nie ma wyjścia – wstaję i tańczę! Tyle w nim barw, radości, pomysłów, pięknych harmonii wokalnych, nakładek muzycznych. Potencjał na przebój, który miażdży niczym walec drogowy wiele muzycznych dokonań muzycznego mainstreamu, z Adele na czele. Bo jego siłą jest to, że potrafię go zanucić (co w muzyce popowej jest obecnie szalenie trudne), że ten refren zostaje we mnie niczym piękny ptak w klatce. ”Jest tak wiele szumu informacyjnego wokół mnie, który walczy o moją uwagę, błagając mnie wręcz o wysłuchanie, ale czy pójdę za tym głosem?”.

To emanacja współczesnego świata, w którym toniemy w nawałnicy przekazów medialnych. Do nas decyzja należy czy płyniemy w tej rzece. Moja przyjaciółka wczoraj mi powiedziała, że z głównym nurtem płyną głównie śmiecie i zmiany w życiu wymagają płynięcia pod prąd. Przypomniały mi się słowa naszego Pana: „Kto chce pójść za mną….”. „Kiedy wiem, że mnie kochasz, kiedy zdaję sobie sprawę, że jestem wolna, kochana miłością, którą mnie umiłowałeś”. Czy to nie jest piękne antidotum? I te anielskie wielogłosy! Chyba zaczynam powoli płonąć, a utwór „Fire” nie ostudza atmosfery. Ale ten ogień jest miły, daje światło, ciepło, bezpieczeństwo. „Na wzgórzach, myślałam, że jestem odważna, nie potrzebowałam wiary, czułam się dość silna. Lecz w dolinie, wszystko co znałam się zmieniło. I tak się bałam. Ale to tam mnie odnalazłeś. Dziękuję Ci za ogień. Dziękuję Ci za noc. Za próbę. Że doprowadziłeś mnie do granic moich wytrzymałości. Dziękuję Ci za ogień”.

Mógłbym tak długo rozpisywać się o tym pięknym albumie, ale jeszcze niech zabrzmi „If You Want Me To”. ”Droga jest zniszczona, znaki na niej są rozmyte, nie wiem dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś, ale ponieważ mnie ukochałeś, zamierzam iść przez tą dolinę, jeśli to Twoja wola. Trzymam się niczym kotwica Twoich obietnic. Tak więc, jeśli te wszystkie próby przyprowadzą mnie bliżej do Ciebie – niech tak się stanie”. Amen.

Moją największą pasją w muzyce są głosy kobiece, trudno trafić do tej mojej ekstraligi, przez dłuższy czas nie spotkałem ciekawego wokalu, który by mnie chwycił za serce. Ginny to się udało… Osoby niewidome naprawdę więcej… widzą…

Napisał: Artur F.
źródło: Radio Chrzescijanin

pokaż więcej

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button