Ze świata

Facebook twierdzi, że „zaprzeczanie istnieniu” tożsamości transpłciowej to „mowa nienawiści”

Niedawno zasady korzystania z Twittera zostały zaktualizowane – użytkownicy nie mogą już „używać wobec innych złych zaimków płciowych”. Także zespół Facebooka wprowadził pewne zmiany, twierdząc, że „zaprzeczanie istnieniu” tożsamości płciowych, które wybiera się samemu, będzie uznane za „mowę nienawiści”.

Według internetowej i technologicznej grupy nadzorującej Reclaim the Net społecznościowy gigant „po cichu zaktualizował Standardy Społeczności pod względem „mowy nienawiści” i zakazał „stwierdzeń zaprzeczających istnieniu” w oparciu o „tożsamość płciową”. Jako że użytkownicy Facebooka mogą wpisać w swój profil dowolną tożsamość płciową, ta zmiana w regulaminie oznacza, że jeśli ktoś zaprzeczy istnieniu potencjalnie nieskończonej liczby tożsamości płciowych, jego konto może zostać usunięte za zawsze”.

W grudniu 2019 r. na Facebookowej stronie dotyczącej Standardów Społeczności i mowy nienawiści pojawił się wpis, zgodnie z którym mowa nienawiści rozumiana jest jako atakowanie innych nie tylko ze względu na rasę czy przynależność religijną, ale też „tożsamość płciową”. Na platformie dostępnych jest obecnie ponad 50 wariantów tożsamości płciowej, opisanych pojęciami, które nie mają żadnych słownikowych definicji ani spójnego znaczenia, np. „bigender”, „neutrois”, „non-binary”, „pangender”.

Platforma społecznościowa podaje, że treści, które będą „zaprzeczać istnieniu” danej osoby lub grupy, są niedozwolone.

Zgodnie z nowymi zasadami niedozwololone są też treści odczłowieczające ludzi w formie pisemnej i obrazowej, występujące w formie uogólnień, porównań czy niedopuszczalnych stwierdzeń. Chodzi tu na przykład o porównywanie ludzi do owadów, bakterii czy przestępców stosujących przemoc i przestępców seksualnych.

Aktualizacja z grudnia 2019 r. pojawiła się w czasie, kiedy społeczeństwo coraz baczniej przypatruje się wpływowi Doliny Krzemowej na wolność słowa obywateli krajów Zachodu, w szczególności jeśli chodzi o ideologię związaną z tożsamością płciową i aktywizmem na rzecz osób transpłciowych.

W listopadzie 2018 r. usunięte zostało konto na Twitterze należące do Meghan Murphy, dziennikarki z Vancouver, która pisała m.in., że „mężczyźni nie są kobietami”.

Dziennikarka mogła odzyskać konto pod warunkiem usunięcia tego typu tweetów. Post, za który zlikwidowano jej profil, powstał w odniesieniu do mężczyzny identyfikującego się jako osoba transpłciowa, który na niektórych stronach internetowych nadal używał męskich imion. Został owiany złą sławą, kiedy zaczął pozywać kosmetyczki, twierdząc, że dyskryminowały go na podstawie jego tożsamości płciowej, co zgodnie z prawem było zabronione.

W rozmowie z Christian Post Murphy stwierdziła, że zmiany w zasadach Twittera wiążą się z tym, że „niebezpieczni mężczyźni mogą zmienić płeć, imię, wymazać całą swoją historię”.

– Jeśli więc mężczyzna stosuje przemoc, jest pedofilem, stwarza zagrożenie dla ludzi, dla kobiet i dziewczynek czy ogólnie dzieci, ma pełne prawo wymazać całą swoją historię z internetu i żyć dalej, nie przestając polować na innych – powiedziała.

Jednak nie tylko możliwość internetowego krytykowania transpłciowości zostaje ograniczona. „Tożsamość płciowa” to pojęcie, które coraz częściej pojawia się w prawodawstwie mającym przeciwdziałać dyskryminacji.

Autor: Brandon Showalter

Źródło: The Christian Post

pokaż więcej

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button