Świadectwa

Byłam uzależniona od romansów

aż nagle Bóg pokierował mnie na ich pisanie – dla Jego chwały

Francine Rivers scarletthreadOd dziecka wiedziałam, że będę pisarką. Dorastałam w chrześcijańskim domu w Pleasanton, małym mieście na wschód od San Francisco. Moja matka, pielęgniarka, prowadziła pamiętnik; ojciec, dochodząc do siebie po zawale, napisał dwie powieści o pracy policji. Niepewna co do tego, o czym będę pisać, poszłam na studia. Wybrałam filologię angielską, skupiając się na twórczym pisaniu, a dodatkowo uczyłam się dziennikarstwa.

Rick i ja pobraliśmy się niedługo po tym, jak skończyłam studia. Moi teściowie byli zagorzałymi czytelnikami fantastyki. Rodzice także czytali, ale zawsze literaturę faktu – od podręczników o budownictwie, przez poradniki kempingowe, aż do książek dla ogrodników. Mama Ricka podarowała mi wiele kryminałów i gotyckich, historycznych, ale też współczesnych romansów, które bardzo mi się spodobały zaraz po ślubie.

Ludzie najczęściej definiują uzależnienie jako nadużywanie różnych substancji, ale tak naprawdę może być nim wszystko, co pochłania naszą uwagę i energię, albo służy nam za ucieczkę od rzeczywistości. Ja uciekałam do świata namiętnych, historycznych romansów. Choć te z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie były tak wymowne i jednoznaczne jak dzisiejsze, to i tak zawsze kończyłam lekturę nieco otępiała. Któż nie chciałby przeżyć na nowo zakochania się? Przemysł wydawniczy intensywnie rozkwitał, a półki w sklepach wszelkiej maści były zastawione romansami.

Kiedy Rick odbywał służbę wojskową, ja pracowałam jako sekretarka i czytałam. Później dostał wcześniejsze zwolnienie, dzięki któremu mógł wrócić na studia, więc on chodził na zajęcia i uczył się, a ja nadal pracowałam i czytałam.

Kiedy poroniłam, z żałobą radziłam sobie poprzez czytanie.

Gdy znów zaszłam w ciążę, lekarz i Rick zachęcali mnie do tego, bym nie wychodziła z domu. Czytanie romansów już nie zaspokajało moich potrzeb, więc zaczęłam rozplanowywać kombinację moich ulubionych gatunków i napisałam swój własny „gotycki romans-western”. Rynek nadal wrzał, więc moja pierwsza książka szybko trafiła na półki.

Opuszczenie świata fantazji nie było łatwe. Pamiętam dni, kiedy Rick przychodził do domu i pytał: „To jak, jestem dziś tym dobrym, czy tym złym?”

Czytanie i pisanie romansów stało się sposobem na przetrwanie wewnętrznej burzy, którą wciąż czułam, ale której nie rozumiałam. Pierwsze lata małżeństwa nie były łatwe dla żadnego z nas; czytanie i pisanie powstrzymywało mnie przed analizowaniem sytuacji i rozwiązywaniem problemów. Czegoś tu brakowało, a ja nie wiedziałam, gdzie rozpocząć poszukiwania tego zagubionego elementu.

Gdy Rick dostał ofertę pracy w południowej Kalifornii, zaproponował, żebym stała się skupiła się na wychowywaniu dzieci w domu i została pełnoetatową pisarką. Z radością się zgodziłam. Mieliśmy jeszcze dwójkę dzieci – córkę i drugiego syna – i przeprowadziliśmy się po raz kolejny do większego domu w bogatej dzielnicy. Nasze dzieci poszły do przedszkola, co dało mi jeszcze więcej czasu na pisanie i czytanie. Praca stała się obsesją.

To, jak poważny miałam problem, uderzyło mnie, kiedy Rick powiedział: „Gdybyś musiała wybrać pomiędzy mną i dziećmi, a pisaniem, wybrałabyś pisanie.” To spostrzeżenie zabolało – ale było przerażająco prawdziwe. Pomyślałam wtedy, Co jest ze mną nie tak, czemu mam tak niewłaściwe priorytety?

Rick i ja chodziliśmy do kościoła, ale Jezus dawno opuścił tamten budynek. Nie słyszeliśmy, żeby Ewangelia faktycznie była głoszona. Dorastałam w chrześcijańskiej rodzinie i zakładałam, że to czyniło mnie chrześcijanką. Rick nigdy nie chodził do kościoła, a szybko został przewodniczącym jego rady. To, co widzieliśmy i słyszeliśmy podczas jego służby, wystarczało, żebyśmy nie tylko wychodzili, ale wręcz wybiegali z „kościoła”.

Zaspokojona

Tymczasem nasze małżeństwo się rozpadało. Sądziliśmy, że bycie bliżej rodziny pomoże, ale założenie przez Ricka własnego biznesu było jedynym sposobem na przeprowadzenie się z powrotem do północnej Kalifornii. Sprzedaliśmy więc nasz dom i oddaliśmy wszystko, co nie zmieściłoby się na małej, wynajmowanej przestrzeni. Rick wyruszył na północ i wprowadził się do swoich rodziców, w międzyczasie poszukując miejsca na nowe biuro. Ja zostałam w południowej Kalifornii aż do końca roku szkolnego. Do wynajęcia dostępne było tylko jedno miejsce, więc Rick od razu się na nie zdecydował. Niedługo potem okazało się, że wylądowaliśmy pomiędzy dwiema chrześcijańskimi rodzinami.

Mniej-więcej ośmioletni chłopiec pomagał nam w przeprowadzce. Patrzyliśmy na niego jak na szkodnika, a okazał się być ewangelistą. „No, ja to mam dla was kościół!”, powiedział. Żadne z nas nie było szczególnie chętne, żeby się tam wybrać, ale przez cały ten stres związany z nowym biznesem, przeprowadzką, no i faktem, że nasze małżeństwo waliło się i paliło, byłam na tyle zdesperowana, że chciałam spróbować wszystkiego, nawet pójścia do małego kościółka niezwiązanego z żadną konkretną denominacją.

odczas pierwszego nabożeństwa, na którym byliśmy, wielu członków przedstawiło się. Sprawili, że poczułam się częścią tej rodziny. Pastor nauczał prosto z Biblii, nakreślając dodatkowo tło historyczne i wyjaśniając, jak Pismo odnosiło się do współczesności. Czerpałam z tego pełnymi garściami i przyprowadzałam ze sobą trójkę moich dzieci. Rick nie chciał mieć z tym nic wspólnego, więc zapytałam pastora, czy byłby skłonny nauczać podczas grupy domowej. Rick zgodził się uczestniczyć w spotkaniu. Zaraz po tym, jak tego samego dnia przyjęliśmy chrzest, odkryliśmy, jak Bóg wplótł nas w swój plan przemian.

Pierwszą rzeczą, którą zrobił Bóg, było odebranie mi mojego pisania.

Byłam sfrustrowana, nie mając pojęcia, dlaczego stare metody nie działały i czemu wszystko, co pisałam, wydawało się teraz puste. Wciąż czytałam romanse, ale już mnie nie zadowalały. Modliłam się, by Bóg dał mi pasję do swojego Słowa. Moja modlitwa szybko została wysłuchana: wszystkie romanse zaczęły wydawać mi się mdłe, a Pismo nagle nabrało z moich oczach życia.

Gdy zwróciłam moją wolę i życie ku Jezusowi, odnalazłam miłość, której wciąż szukałam, tę dogłębnie przemieniającą, życiodajną, zawsze wierną miłość, której wszyscy pragniemy.

Największy ciężar

I kiedy już zaczynałam czuć się zadowolona, Bóg znów wstrząsnął moim życiem. Gdy studiowałam Księgę Ozeasza, poczułam pragnienie napisania kolejnej książki, ale tym razem takiej, która pokaże różnicę pomiędzy tym, co świat uznaje za miłość, a bezwarunkową, pełną poświęceń, pochłaniającą miłością Boga. Tak właśnie powstała „Potęga miłości”. Proces twórczy sprawiał, że byłam blisko Boga; polegałam na Nim we wszystkim, od fabuły, aż do zrozumienia postaci załamanej Angel i miłości Michała Ozeasza, tak podobnej do tej chrystusowej.

Sądziłam, że książka było jednorazowym projektem, który miał pozwolić ludziom odkryć, jak zmieniło się moje życie i kariera. Jednak pytania związane z wiarą nadal się pojawiały, a wraz z nimi powstawały postacie, które miały obrazować różne punkty widzenia. Więc spróbowałam raz jeszcze, stawiając Jezusa w centrum mojej twórczości. Główne pytanie, które mnie dręczyło, brzmiało: Jak podzielić się wiarą z nieocalonymi członkami rodziny i przyjaciółmi, którzy nie chcą nawet słyszeć o Jezusie ani czytać Pisma? Pragnęłam doświadczyć tego rodzaju odwagi, więc napisałam „Głos w wietrze”, opowiadający o chrześcijaninie, który został schwytany po upadku Jeruzalem, żył w strachu i odnalazł pełną odwagi wiarę.

Inne pytania przywiodły za sobą kolejne historie: Ile razy mamy przebaczyć tym, którzy pragną naszego końca? („Echo w ciemności”) Jak mam sobie radzić z gniewem i gniewnymi ludźmi? („Jak świt poranka”) Czym jest suwerenność? („Purpurowa nić”)

Zaufanie nigdy nie przychodziło mi łatwo. Potrzeba było czasu, bym potrafiła zawierzyć Bogu moje najgłębsze lęki i ból oraz ofiarować mu mój największy ciężar, jakim był wstyd – wstyd spowodowany dokonaną w trakcie studiów aborcją. Zadawałam Bogu wiele pytań, drżąc z lęku: Czy naprawdę mi przebaczyłeś? Jeśli tak, to czemu nadal czuję się załamana? Czy kiedykolwiek znów będę czuła się dobrze? To, co nastąpiło później okazało się rokiem pełnym najbardziej osobistego i bolesnego pisania. Podczas pisania „Dziecka pokuty”, uczęszczałam na studium biblijne dla osób, ktore dokonały aborcji. Grupa spotykała się w lokalnym ośrodku doradczym dla kobiet w ciąży. Otaczali mnie prawdziwi modlitewni wojownicy. Bóg chronił mnie podczas całego procesu twórczego w niewyobrażalny dla mnie sposób. Przebaczono mi. Jestem wolna.

Pisanie było wyprawą, podczas której szukałam i stawiałam czoła Bożej perspektywie odnośnie każdego aspektu mojego życia; przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Stało się dla mnie formą uwielbienia, sposobem na wielbienie go i potwierdzanie jego Ewangelii. Rick zawsze jako pierwszy czytał wszytko, co pisałam. Bóg nie tylko uzdrowił nasze małżeństwo, ale też odżywił radość, która z niego płynęła. Rozpoczynamy każdy nasz dzień z Jezusem. Studium biblijne, do którego dołączyliśmy 30 lat temu, nadal działa. Oboje jesteśmy pełni pasji i na zawsze uzależnieni od Jezusa.

Autor: Francine Rivers

Źródło: Christianity Today. Wykorzystano za zgodą.

pokaż więcej

Podobne wiadomości

1 komentarz

  1. ” Byłam uzależniona od romansów”, to trafne spostrzeżenie, ponieważ ja również doświadczyłam tego samego, uciekając w ten świat i nie mogąc bez niego funkcjonować przed nawróceniem, ale co ciekawego po nawróceniu było to samo, tylko w innej formie, po prostu przeniosłam się na ” chrześcijańskie powieści” m.in. pani Rivers, po jakimś czasie Jezus otworzył mi oczy na mój grzech, a także jak bardzo udało się wrogowi zawładnąć moją duszą i niby tak ładnie brzmiącymi ” chrześcijańskimi” powieściami, powiem szczerze: byłam nadal uzależniona, tylko „to” miało teraz inną nazwę ” chrześcijańskie”. Te powieści niczym nie różniły się od innych romansideł tego świata, z tym tylko wyjątkiem, że były w nich wątki ” chrześcijańskie”, a moje życie? Życie nadal było przepełnione tym tzw. „otumanieniem”, które biło z tych powieści, nierealnością. Zrozumiałam, że powieść to powieść, nie ważne jaka, nawet jeśli nazywa się ” chrześcijańska.” Słowo Boże jest Prawdą, reszta to śmieci ….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button