Świadectwa

Aktor dręczony przez demony, jego życie odmienia wizja Jezusa

I Love_Lucy 1955
Zdjęcie z 14 listopada 1955 odcinka I Love Lucy

„Kocham Lucy” to serial okrzyknięty mianem najlepszego w historii telewizji. Rudowłosa Lucille Ball, która wcieliła się w tytułową rolę, przetarła szlaki dzisiejszym aktorkom komediowym. Jednak Keith Thibodeaux, serialowy „Little Ricky”, wspomina program nieco inaczej.

W pewnym momencie Thibodeaux obwiniał „Kocham Lucy” za zniszczenie jego rodziny i życia. Ostatecznie jednak Bóg uwolnił go od całego bólu.

– Miałem ok. 4,5 roku, kiedy mój tata powiedział: „Keith, to bardzo ważna sprawa, to naprawdę wielkie show w Hollywood”. Z jego wyjaśnień rozumiałem, że to coś istotnego – powiedział.

Był rok 1956, a mały Keith Thibodeaux z Lafayette w Luizjanie brał udział w kastingu do jednego z najpopularniejszych seriali na świecie – „Kocham Lucy”.

– Podeszła Lucy i powiedziała: „Jest uroczy. Ale co umie robić?”. Mój tata odpowiedział, że jestem perkusistą. Mieli akurat zestaw bębnów, więc Lucy powiedziała: „Zobaczmy, co potrafi”. Sheldon Leonard, producent w DesiLu Studios, podszedł i oglądał, jak grałem. Wreszcie przyszedł Desi i zaczął ze mną grać, wstał, zaśmiał się i powiedział: „Myślę, że to nasz Little Ricky”.

Przez kolejne cztery lata Keith Thibodeaux wcielał się w rolę Ricky’ego Ricadra w „Kocham Lucy”. Później dostał rolę w „The Andy Griffith Show”. Grał Johnny’ego Paula, przyjaciela Opiego. Jego rodzina przeprowadziła się do Hollywood, a życie było piękne. Keith czuł, że nad wszystkim czuwała jakaś wyższa istota.

– Zacząłem pytać tatę, dlaczego Bóg wybrał do tego właśnie mnie. Mógł przecież sprawić, że jakikolwiek mały chłopiec grałby Little Ricky’ego. Mój tata odpowiedział, że Bóg miał dla mnie plan. To na zawsze utkwiło mi w pamięci, nawet wtedy Bóg się mną opiekował.

Jednak wydarzyła się tragedia, która zniszczyła życie Keitha.
– Mój ojciec zdradził moją mamę – wspominał. – Wtedy zawaliło się całe moje życie. Sądziłem, że nasza rodzina stanowiła jedność, aż nagle przestało tak być. Poza tym mój tata nie był takim tatą, za jakiego go miałem.

Keith Thibodeaux chciał zwalić na kogoś lub na coś winę za rozpad swojej rodziny.
– Byłem zły na mojego ojca, byłem też bardzo, bardzo rozgniewany na wszystko. Złościłem się na świat, a show-biznes był częścią problemu. Czułem, że gdybym nie grał w „Kocham Lucy”, wciąż bylibyśmy w Luizjanie, a nasza rodzina byłaby razem. Jednak to właśnie Bogu pogroziłem wtedy pięścią.

W wieku nastoletnim Keith zaczął imprezować w Hollywood.
– Moi znajomi zaczęli brać narkotyki, więc do nich dołączyłem. Chciałem być lubiany.

Zafascynował się też okultyzmem.

– Wiedziałem, że istnieje świat ponadnaturalny. Zainteresowałem się planszami ouija, czytałem książki o czarownikach, fantazjowałem o tego typu rzeczach. Od tamtego momentu moje życie było coraz gorsze.

Ta fascynacja sprawiła, że Keith zaczął doświadczać różnych złych rzeczy.
– Dręczyły mnie głosy. To były demoniczne głosy, które powtarzały, żebym się zabił, bo nikt mnie nie lubił, bo byłem nikim.

Keith parokrotnie prawie odebrał sobie życie. Starał się jednak pamiętać o tym, co ojciec powiedział mu kilka lat wcześniej – że Bóg miał dla niego plan.
– Wreszcie zawołałem do Boga. Powiedziałem: „Jeśli istniejesz i jeśli uwolnisz mnie z tego bałaganu, w który zamieniłem swoje życie, będę Ci służył”.

Niedługo potem mama Keitha zaprosiła go do kościoła.
– Modliłem się i wpadłem w trans lub wizję, nie wiem, jak to inaczej opisać. W oddali widziałem światło, które coraz bardziej się do mnie przybliżało. Kiedy było już blisko, zobaczyłem mężczyznę, który okazał się być Jezusem z Nazaretu. Powiedziałem: „Jezu, nie jestem godzien, żebyś objawiał mi się w taki sposób. A co z tym grzechem, a co z tamtym?” Jezus odpowiedział: „Właśnie dlatego umarłem”.

– Wizja się skończyła, a ja zyskałem zupełnie nowy obraz tego, kim był Bóg, a także kim był Jezus. Zrozumiałem również, co to dla mnie znaczyło, co On zrobił dla mnie, umierając na krzyżu za moje grzechy.

Pod koniec nabożeństwa Keith Thibodeaux wyszedł naprzód, aby przyjąć Jezusa. Przestał brać narkotyki, a odpowiedzi na swoje pytania szukał u Boga.
– Im więcej Słowa Bożego do mnie trafiało, tym rzadziej słyszałem te głosy i tym mocniej trzymałem się prawdy Jezusa.

Później Keith dołączył do świeckiego zespołu David and the Giants, zostając ich perkusistą. Od razu podzielił się z zespołem swoją wiarą.
– Często mówiłem im o Jezusie i z pewnością doprowadzałem ich tym do szaleństwa. Jednak pewnej nocy David wreszcie posłuchał i nawrócił się. Inni członkowie zespołu, jego bracia, także uwierzyli w Jezusa. W 1977 r. zostaliśmy więc chrześcijańskim zespołem.

Poza tym Keith Thibodeaux się ożenił. Wraz z żoną Kathy, tancerką, założyli Ballet Magnificat, popularną chrześcijańską firmę baletową. Keith mówi, że teraz widzi, że taki właśnie był Boży plan – aby rozwijał swoje talenty twórcze, a potem dzielił się miłością Jezusa.

– Bóg użył tańca, Ballet Magnificat i David and the Giants, aby zmieniać życie ludzi, zachęcać ich i przekonywać. Nie przez to, co my robimy, ale przez to, co Duch Święty robi za naszym pośrednictwem. Chodzi tylko o Jezusa, wyłącznie o Niego.

Autor: Randy Rudder

Źródło: CBN News

pokaż więcej

Podobne wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button